Forum Clair's Lair: Fourth Edition Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 WKU Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
regedit



Dołączył: 24 Mar 2007
Posty: 47 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:00, 16 Cze 2008 Powrót do góry

WKU – Wielkie Konklawe Umarłych

Drobna postać chyłkiem przemknęła pośród zabudowań. Łukiem znacznym ominęła gwarny zwykle placyk miejski, teraz przeraźliwie cichy i pogrążony w lepkich ciemnościach. Zręcznie przeskoczyła strumyk tuż obok cembrowiny studni i schyliwszy głowę pod czuwającym żurawiem, czmychnęła w pobliskie chaszcze. Nie jest to łatwe by po ciemnicy szlachetną belladonnę, czy nawet kocią trawę od pospolitej pokrzywy odróżnić, to też i po chwili dźwięczny wrzask ciszę zmącił. Na ten sygnał czas stanął. Liście drzew na ułamek sekundy przestały tańczyć wiatrem nie nękane. Nawet puszczyk, który jeszcze chwilę temu z ciekawością gryzoni wyglądał, zamarł w bezruchu. Czuć musiał, że stanie się coś niezwykłego. Nic się jednak nie stało. To też zaraz potem owa postać drobna, niczym z procy wystrzelona, dalej pomknęła. Gnała lekko niczym jelonek spłoszony, z rzadka bosymi stopami rozmokłą ziemię muskając. Dźwięku jakiego czy szmeru próżno by nasłuchiwać. Widać w tym było wprawę wielką i kunszt którego żaden mistrz nie uczy. Krok za krokiem wyłaniał się cel tej szaleńczej nocnej eskapady. Kamienny budynek z płaskim dachem przez którego przymknięte okiennice sączyło się czerwone światło. Niczym macki rozrywało mrok i zdradzało jego tajemnice. Jeszcze tylko jeden skok i bosonogi dopadł kamienny parapet. Niczym łasica wyprężył ciało i kędzierzawą głowę między uchylone okiennice wsadził. Chwilę jakby wnętrze badał, aż wreszcie opadł plecami do ściany i nerwowo począł bawić się palcami. Aż zniknął…

Tymczasem w przestronnej kamiennej izbie, którą oświetlał jedynie czerwony lampion nagle błysnęło jasne niebieskie światło. Tak jaskrawe i czyste, że nijak nie dało się patrzeć w jego źródło. Pulsowało przez chwilę intensywnie wydając przy tym dźwięk przypominający buczenie kolonii trzmieli. Aż nagle równie gwałtownie zgasło. Teraz dopiero w czerwonej poświacie, której źródłem był lampion w rogu stojący, dojrzeć się dało krąg postaci w jeden punkt wpatrzonych. Punktem tym była przygarbiona postać, która zdawała się pochłaniać całe to liche światło. Stała pośrodku izby, w pentagramie wyrysowanym na pokrytej pyłem posadzce. Trwała w absolutnym bezruchu, jakby definiując dopiero swoją cielesność. Był to ten, którego imienia nikt już nie pamięta. Ten, który umarł, by znów się narodzić. Z gwałtu na dziewiczej nienawiści do życia.

A życie jego nie było proste. Gdy szedł drogą, usychały źdźbła traw, które deptał. Mijane drzewa traciły liście i nigdy już nie rodziły owoców. Nawet ptaki zawieszone wysoko na nieboskłonie umierały w locie i z łoskotem spadały u jego stóp. Początkowo brał to za łaskę złych bogów i uśmiechał się w dawno zaprzedanej duszy. Do czasu. Bo i bociany latają, a ślepy los nie zawsze do stóp trafi.

A i wśród ludzi nie było mu lekko. Gdy wsie nawiedzał, w oborach padało bydło. Woda w studniach stęchła i przybierała barwę krwi. Matki rodziły przedwcześnie martwe niemowlęta. Psy wieszały się na własnych łańcuchach wyjąc nawet po śmierci. Nawet Dziki Gon, który po niebie gnał, zawracał i łowy na inną okoliczność odkładał. I jak tu się między ludźmi pokazać?

Teraz jednak w owym czerwonym świetle nie budził strachu. Stał przygarbiony opierając się o krzywy kostur. Starcze, wysuszone dłonie zaciskał na nim z taką mocą, że cudem jakimś bielała mu skóra na knykciach. Twarz ukrywał pod głębokim, a jakże by inaczej, czarnym kapturem. Jedynie wianuszek martwych much i innego robactwa wokół jego stóp przypominał kim na swoje nieszczęście jest.

W ciszy, która zapadła, charczał coś niezrozumiale, szarpiąc się w miejscu jakby spektakularnie recytował demoniczną inkantację. Mroczni w skupieniu obserwowali mistrza by nie uronić ni gestu, ni słowa. Dopiero po chwili jeden z Nich, trzepnięty kosturem w kolano, zrozumiał i podniósł stopę uwalniając przydepniętą szatę. Nie mógł wiedzieć, że cudem uniknął losu gorszego od śmierci.

Mistrz jednak zaznał już w życiu wiele. Sam był plagą, klęską i prostą drogą do śmiercią. To kolejne drobne doświadczenie nie miało znaczenia. Zastygł w milczeniu. Na chwil kilka. Myślą o śmierci nękany. Szczęśliwi co jego spojrzenia nie napotkali. W oczach tych wioski płonęły, a łuna pożogi unosiła się het nad horyzontem. Krew brunatno czerwona brukała mroczne ołtarze, a niemy krzyk rozpaczy rozrywał dusze. Ot junacka fantazja.

Mistrz lata całe w odosobnieniu medytował i przez to zdawał się być nieco zagubionym. Wyrwawszy się ze snu na jawie, niepewnie wzrokiem izbę objął i kolejno w milczeniu wzrok na zgromadzonych zawieszał. Ot, by ciekawość zaspokoić i do niemal ludzkich twarzy się przyzwyczaić.

Pierwszy, co przy drzwiach stał, nie był mu znany. Ni z opowieści ni nazwiska. Stał w cieniu jakby lękał się nawet tej odrobiny pełgającego po izbie światła. Księgę jakąś, niczym Nekronomikon do zimnej piersi przyciskał. I on twarz pod głębokim kapturem ukrywał. Spojrzeniem Mistrza zaszczycony, głowę lekko opuścił i bezwiednie z sykiem powietrze przez zęby wypuścił.

Dalej stał ten, którego Szalonym nazywali. Knagh Veh. Autor dziesiątek nieudanych transmutacji. Bohater cmentarnych swawoli. Niedoszły licz. Powroźnik demonów. Awangarda pośród Mrocznych. Odziany w skórznię z demoniej skóry hardo stał. Nawet przed Nim wzroku nie spuścił. Dumnie prezentował łysą czaszkę, cienką warstwą szarej skóry pokrytą. Uśmiechał się, ale nie był to zwykły uśmiech, a obietnica. Oj, a obiecywać potrafił.

Nimoen co elfem się urodził, najstarszy ze zgromadzonych, Mistrza uśmiechem powitał. On jeden przy jego boku stał gdy reszty jeszcze na świecie nie było. Wielki kiedyś znawca win i kolekcjoner dziewic teraz ku upadkowi się chylił. Nędzna resztka. Wsparty na kosturze, życiem czy też śmiercią przygnieciony z fotela nie zdołał się podnieść. Fetor rozkładu, który mu towarzyszył sprawił, że nawet Mroczni Śmierdzącym Capem go zwali. A smród ów niegodziwie w najbardziej upokarzający ze sposobów uchodził.

U boku elfa przyczaił się Bonden Samare. Wizjoner. On to bez strachu Mistrza wezwał z rozpaczą starego porządku szukając. Jego oczy błyszczały nie magią przeklętą, ale jeszcze światłem zapału, blaskiem nadziei. Zepsuty do szpiku kości. Pogrążony w pomnażaniu władzy trwał i każdego dnia w potęgę obrastał. Niski, łysawy, ostatni tłusty nekromanta. Stał z boku obolałe kolano masując.

Ostatniego Mistrz przeoczył. Człek ów był tak wielki, że w małej izbie wzrokiem na raz się go objąć z łatwością nie dało. Gdy wstał, głową powały sięgał. W barach równie był szeroki co niedźwiedź i to też nie byle pierwszy. Twarz jakby z kamienia wykuta. Harde, ogorzałe lico. Po niezgrabnych łapach, liczne blizny pełzały. Broda w prostokąt przycięta, włosy z tyłu w warkocz zaplecione. Heros żywcem z malowidła wyjęty. Charakternik co się zowie. Teraz nie wiedząc co czynić, przysiadł za ławą pełną pergaminów, ksiąg i niezgrabnie za pióro chwycił.

- Wyście są skryba?! - wycharczał Mistrz bez wiary z trudem zapomniane dźwięki w całość układając.

- Jam jest… - odrzekł tamten nie bez lęku, już w tym krótkim zwrocie język boleśnie kalecząc. Tembrem głosu przypominał drakkar pełen łupów, co z wyprawy wracając, ze zgrzytem otarł się o podmorskie skały.

...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fir
CLFE Team


Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 1923 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Greeny

PostWysłany: Wto 5:46, 17 Cze 2008 Powrót do góry

Nie wiem co na to nasze CLkowe 'smierdziuszki', ale ja bym to chetnie podrzucil na provka, jak nie w dziale o nekromantach to po prostu w ogolnym dziale z custom-tekstami Wink Jesli nie masz nic przeciwko to daj znac jak ma byc podpisane.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fir dnia Wto 5:47, 17 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)