Forum Clair's Lair: Fourth Edition Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Niekończąca się opowieść (?) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Galdious
CLFE-Seer Team


Dołączył: 16 Kwi 2007
Posty: 441 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrołęka

PostWysłany: Pon 15:05, 21 Sty 2008 Powrót do góry

Co wy na to, by na naszym forum napisać coś w stylu niekończącej się opowieści?

Zasady chyba każdy zna: jedna osoba zaczyna, a reszta dopisuje po kawałku tworząc oryginalną i niepowtarzalną historię.
Co by to miało na celu? Nic.. miało by to umilić czas podczas down'ów serwera... Byłby to swojego rodzaju sposób na nudę...
Na ten dobry/czy też i beznadziejny, pomysł wpadłem przypadkiem: przypomniała mi się pierwsza taka historia w jakiej brałem udział. Nie była ona zbyt długa, ani jakaś szczególnie dobra, ale dla mnie wyjątkowa.

Nie jest trudno dopisać kawałka historii do fragmentu już istniejącego, można napisać dosłownie wszystko, wystarczy połączyć swoją twórczość z tym co już zostało napisane, w jakiś ciekawy sposób(chyba najtrudniej jest zacząć, potem idzie z górki). Dla tego też serdecznie zapraszam graczy, jak i ekipantów do dopisywania się, a być może uda nam się "wyklepać" jakąś interesującą historyjkę.
{[(Starajmy się nie komentować tego co napisali poprzednicy, nawet jeśli ich fragment nie jest nawet: średni. Dopiszmy coś od siebie by pokazać jak to powinno wyglądać)]}

No to może ja zacznę (nie komentować [czyt. wyżej], nie umiem pisać, ale jakoś to trzeba zacząć. Mam nadzieję, że uda wam się naprawić historię o tak kiepskim początku. Teraz piszę głównie o jednej tematyce, a że nie chcę was zamęczać zacznę najprościej jak się da...):

Kolejny raz słońce ustępuje miejsca księżycowi, by ten czuwał nad bezpieczeństwem krainy. Znów do karczm zmierzają tłumy, zmęczonych po całodniowej harówce, mężczyzn. Huk dębowych drzwi, które zadziwiająco szybko zmieniły swoje pierwotne położenie i kolejni dżentelmeni przekraczają próg przybytku. Niemal wszyscy z obecnych co dzień odwiedzają tą karczmę w prostym celu: mocny trunek i towarzystwo. W rogu zauważasz grupkę paladynów. Blask księżyca odbija się od ich bogato zdobionych zbrój. Gdyby nie ich kruczo czarne włosy, zapewne nie dostrzegł byś ich na pokrytym śnieżnym puchem terenie. Wchodząc do karczmy trudno było ich nie zauważyć, szczególnie powodował to fakt, że tylko na ich stole nie stał żaden kufel, cóż, nawet kieliszek.
Gwar ożywionych rozmów przerwał, krótki, ale jak wiele mówiący krzyk: "TY!". Jeden ,z zażywających dobroci oberży, mężczyzna roztrzaskał właśnie krzesło o podłogę i ruszył w kierunku kontuaru...


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Galdious dnia Wto 16:23, 22 Sty 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Darthen



Dołączył: 16 Maj 2007
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:17, 25 Sty 2008 Powrót do góry

Barman mierząc wzrokiem awanturnika przestaje nalewać piwo do wielkiego kufla, dla jednego z rozpitych już krasnoludów siedzących przy wejściu. Natomiast jeżeli chodzi o paladynów, to nie mogli oni nie zwrócić uwagi na mężczyznę demolującego karczmę. Jeden z nich wstał i podszedł do mężczyzny i zapytał, o co chodzi, czemu zniszczył krzesło, co go tak zdenerwowało-nie ukrywał też swojego niezadowolenia z zaistniałej sytuacji. Mężczyzna o nieco obłąkanych oczach odparł dziwnym głosem:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
boxi



Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 1083 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Pią 15:24, 25 Sty 2008 Powrót do góry

Bo taka mnie naszła ochota, psia jucha -zaklął głośno, rzucając sie trzeźwo na paladyna usiłując odgryźć mu nos.
Krew trysnęła z kinola wścibskiego paladyna niczym z pękniętego cebrzyka spadającego na ziemię, awanturnik uczepił sie jego twarzy dłońmi niczym zwierz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
merq



Dołączył: 26 Lis 2007
Posty: 362 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 15:40, 25 Sty 2008 Powrót do góry

Natychmiast zareagowali też paladyni, atakując i dźgając mieczami "obłąkanego mężczyznę". Po chwili z mężczyzny nic nie zostało. Nagle niezauważenie z cienia wyłonił się mały Halfing zbierający rzeczy, które zostały po pijaku. Natychmiast się skrył niezauważony, po czym w karczmie wybuchła wielka awantura. Wywołali ją paladyni, którzy mieli nadzieję zebrać martwego mężczyznę. Jeden z paladynów zachowując zdrowy rozsądek nakazał zabrać truchło mężczyzny i pochować na pobliskim cmentarzu, gdyż niesmaczne, oraz niegodne było patrzenie na trupa. Pomiędzy resztą paladynów rozpoczęła się awantura...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez merq dnia Pią 15:41, 25 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Galdious
CLFE-Seer Team


Dołączył: 16 Kwi 2007
Posty: 441 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrołęka

PostWysłany: Pią 18:42, 25 Sty 2008 Powrót do góry

Wokół zwłok zebrał się spory tłum. Każdy spoglądał to na truchło pijaka, to na paladynów, gładząc przy tym swą brodę w geście niezrozumienia.
-Ale... - jeden z obecnych pochylił się teraz nad zwłokami - Ale... Jak to tak? Zabić niewinnego człowieka? Wy? Niby najczystszy zakon w królestwie? I jeszcze... jeszcze... - zająkał się - I jeszcze kłócić się o to, co chował za pazuchą? - wstał teraz w geście oburzenia - Jak to tak?!
-Przecie na nas napadł drogi... człowieku - prychnął
-Tak trudno było zauważyć, że nie był świadom swych czynów?! Hańba! Napiszę lis... - brzęk tłuczonego szkła towarzyszył kuflowi, jaki rozpadł się właśnie na głowie człowieka...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Galdious dnia Pią 18:46, 25 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Darthen



Dołączył: 16 Maj 2007
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:20, 29 Sty 2008 Powrót do góry

To jeden ze zdenerwowanych paladynów (bodajze bez kawałka nosa) cisnal kuflem wprost na glowe biedaka - słychac bylo szczek gruchoczenia czaszki. Istoty obecna w karczmie, wraz ze szczurami przemykajacymi sie pomiedzy nogami krzeseł i stołów, odeszly, a niektorzy nawet odskoczyli, od "białych" rycerzy... Natomiast na Ich twarzach pojawily sie miny... ktore byly naprawde dziwne... i trudno bylo poznac o co chodzi jak zareagowali na zaistniala sytuacje i co chca zrobic. Paladyni tak sie zachowujacy...- Co sie dzieje ?!
Czy Oni zachowują sie wrogo wobec innych, czy moze to awanturujacy sie, juz nieboszczyk, rozdraznil paladynow, a Tamci słusznie zareagowali i nie ma sie czego obawiac ? .....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hnat



Dołączył: 26 Kwi 2007
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:46, 10 Lut 2008 Powrót do góry

A muzyka dalej grala.
W kacie sali elfka stala.
Preznie, "meznie" nozem machala...
Pod nosem zaspiewala:

-Zacni Pany tylko w boju mierza swe wdzieki. Lepszy ten, co bardziej pijany, czy ten, co glebiej ma leb rozlupany.

O! losie! *westchnela, zachichotala i do obierania marchewek sie zabierala*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Adiela



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 138 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryfino

PostWysłany: Nie 0:08, 05 Lip 2009 Powrót do góry

Zakapturzona postać w najdalszym, zaciemnionym rogu sali bacznie obserwowała poczynania Paladynów. Po chwili zwłoki, wyczuwając rychły rozlew krwi, wstała i ruszyła wolnym krokiem w stronę grupki mężczyzn. Wszystkie spojrzenia utkwiły w postaci kroczącej środkiem pomieszczenia, gdy ta zatrzymała się nagle.
- Dosyć tego. - powiedziała cicho omiatając spojrzeniem Paladynów po czym przymknęła oczy.
Jeden z Paladynów zarechotał.
- Wyjdź lepiej jeśli nie chcesz poharatać sobie tej swojej ślicznej buźki...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Darqs



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Praskie Księstwo Warszawskie

PostWysłany: Nie 9:03, 05 Lip 2009 Powrót do góry

Nagle zakapturzona postać zaczęła mówić coś w bardzo niezrozumiałym języku, towarzysząc przy tym dziwnymi ruchami dłoni, nagle z palcy kobiety zaczęły wypływać kolorowe nici które wiążąc się razem ze sobą w dziwacznych gestach zaczęły wreszcie coś przypominać.
- O nie!. - Krzykneli prawie jednogłośnie paladyni.
Nagle jakby coś gruchneło, jakby grom z jasnego nieba podczas burzy, choć był to wieczór nad wyraz ciepły i spokojny. Słychać było tylko chuknięcie i paladyn który groził kobiecie padł sztywny na podłoge karczmy.
- A teraz wynocha mi stąd!
Nagle drzwi karczmy otworzyły i próg przestąpiło dwóch wielkich krasnoludów, na widok których wszyscy w środku ucichli, jeden z nich rozejrzał się po wnętrzu.
- Jakie wynocha?! - Krzyknał oburzony - Toć dopiero weszlim i już nas wyganiajo?! Oj kobito uspokujże się, se siędnij ochłoń bo żeś jakas taka zdenerwowana.
W chwili w której wszyscy byli zdezorientowani, jeden z paladynów z mieczem ruszył na kobietę która stała po środku karczmy. Barczysty krasnolud wyskoczył jak rakieta do mężczyzny z mieczem i uderzył go gołą pięścią w rzec można zbroje, jednak chyba coś poczuł, ba nawet go to chyba zabolało, stracił dech w piersiach, a po środku napierśnika widać było wgniecenie wprost proporcjonalne do wielkości pięści...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ashantiel
CLFE-Seer Team


Dołączył: 01 Maj 2007
Posty: 679 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Ostrołęka

PostWysłany: Pon 1:07, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Krasnoludy ustawiły się przed kobietą w pozycjach wskazujących na pełną gotowość do wszelakich walk, unosząc topory przed siebie. Halfing wyszedłszy z cienia, skinął na kobietę i oboje wyszli z karczmy.
-Nu to byndzie zabawa - zarechotał ten krasnolud, który nadał nowe kształty paladyńskiemu napierśnikowi.
-Ano, tylko trza by może dać im szanse i trzonkami bić - zaśmiał się drugi z towarzyszy.
Pierwszy z paladynów ruszył z okrzykiem na ustach na dwie niskie sylwetki, wziął silny zamach od góry i... miecz zatopił się w belkach sufitowych.
-Nu to takiego dobrego początku żem nie widział od dawien dawna, jeno tylko aby jeszcze mu portki spadły i nie pozbierają mnie, tak się ze śmiechu tarzoł byndę - dodał pierwszy z brodatych, biorąc jednocześnie niski zamach z prawej strony i uderzając paladyna trzonkiem w miejsce najbardziej przez niego uświęcone. Święty wojownik zwinął się w kłębek, wydając dźwięki, których nie powstydziłaby się żadna dziewka, po czym odczołgał się pod stół.
-Który jeszcze na tyle odważny, by posmakować jajecznicy? - dorzucił jeden z krasnoludów, lecz paladyni w tym momencie już opuszczali lokal wszystkimi dostępnymi wyjściami, prócz drzwi. Ostatni z nich, zatrzymując się w oknie, rzucił do brodatych groźbę straży, lecz widząc, jak topór leci w jego stronę, z krzykiem na ustach wyskoczył.
-I znowu myżemy sobie załatwili miłe powitanko. Ta dziołcha i ten niziołek nas kiedy w grób wpędzą - skwitował krótko wojownik, podchodząc do okna po swój topór i rzucił w stronę lady polecenie - karczmarzu, spirytusu nalej, tylko ino dobrego, szczyn nie lubim i ty też nie polubisz.

P.S. Darqs, bekso, nie masz o co płakać? ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kros



Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 180 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 21:14, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Po krótkim spięciu atmosfera rozluzniła się a pijańskich wybryków nie było końca. Wszyscy bawili się do upadłego i tylko barman nie nadążał nad rozlewaniem browaru.
Jak zwykle zacne krasnoludy robiły najwięcej szumu rozbijając opróżnione kufle o ziemie, wywracając krzesła i wyśmiewając paladynów:
- Pff, tacy z nich wojownicy jak ze mnie kucharz! - parsknął jeden z nich i wtem wszyscy obecni wybuchli śmiechem...
- Dla mnie to oni nadają się na tancereczki ! - dodał kolejny
Wtem ziemia zadrżała a z dala dało się usłyszeć tętent koni...
- A cóż to za nowi goście się do nas zbliżają ! - wykrzyknął barman
Jeden z obecnych wyjrzał przez okno i po chwili odwrócił się przerażony:
- Paladyni nadciągają ! jest ich chyba z 20 !
- Znowu chcą dostać po gębach ? - ledwo wyjąkał na wpół przytomny krasnolud a do karczmy wpadli ciężkozbrojni paladyni wraz z wysoko postawionym rangą dowódcą.
- To oni sierżancie! to ci zbóje wszczeli bójkę ! - wykrzyknął jeden z poszkodowanych paladynów z wgniecioną zbroją...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Darqs



Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Praskie Księstwo Warszawskie

PostWysłany: Pon 23:38, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Młoda ładna kobieta wyszła z zaplecza kuchni, zgrabnym chodem zblizyła się do nowo przybyłych i z uśmiechem odparła.
- Witajcie zacni panowie. -Pokłoniła się- Czym możemy służyć o tak późnej porze?
Jeden z paladynów podszedł do niej i zdzielił ją na odlew w twarz. Młódka poleciała między chłopów którzy wstali na widok wchodzących ciężkozbrojnych. Nie zważyli jednak na małego halflinga który wraz z nimi między ich nogami przebiegł do środka karczmy, chowając się pod stołem. Teraz ów karzełek szybko podbiegł do leżącej dziewki i przeciągnął ja po podłodze dalej pod lade...
-Jakie tam bójke! - Krzyknął krasnolud. - Zwyczajnie chciałem go łodepchnąć... Toć nie moja wina, że wam zbroje kujo jakieś lafiryndy co sie na robocie nie znajo!
Paladyn z wgnieceniem na napierśniku spojrzał z oburzeniem na niskiego jegomościa, a drugi podszedł szybko i szwycił brodatego za koszulę.
-Gdzie mnie z tymi łapami! Co z was za rycerze, że w tylu chłopa idzieta po dwóch krasnoludów!
Widać że zdenewrowany, a alkohol spirytus, piwo i inne wszelakie rzeczy tylko podjudzały w nim agresje, pchnał mocno rycerza w przód, widząc to reszta zbrojnych dobyła miecze. Nagle zawiało w środku gospody i huknęło, a hukneło tak mocno że wszyscy padli na ziemie jakby trafieni piorunem.
-Uciekajcie ino w mig przyjaciele! Wyście mnie życie uratowali! Teraz ja wam pomogę!
Obaj słysząc te słowa nie zawachali się ani chwili dłużej, szybko wybiegli z karczmy wyważając drzwi swoimi potężnie zbudowanymi ramionami. Stanęli jednak jak wryci widząc kilku rycerzy siedzących na koniach.
-No to śmy wpadli bratek...
-Co ty głupi?! zobacz na nich, siedzą na tych siodłach i spią jak małe dzieciaki!
-Myślisz, że to ta dziewka ich zaczarowała?
-Ty nie myśl! Bo to nie uniwersytet! Spieprzaj ino w mig! Puki można! Chodu między chałupy, schowamy się gdzieś i obaczym co się będzie dalej działo!
Rozejrzeli się i pobiegli w stronę domostw nie oglądając się za siebie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kros



Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 180 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 21:38, 09 Lut 2012 Powrót do góry

Obaj przyjaciele biegli ile tylko mieli sił w nogach, mijali kolejne chaty i uliczki rozglądając się chaotycznie czy nie podąża za nimi żaden pościg. Po dłuższej chwili dotarli do bramy miasta. Jeden z nich zarządził postój aby odpocząć i pomyśleć co dalej robić. W powietrzu dawało się wyczuć dziwną atmosferę pełną grozy i niepokoju.
- Spójrz w niebo przyjacielu, pierwszy raz widzę takie widoki.. – powiedział jeden z krasnoludów.
Faktycznie na horyzoncie widać było czarne chmury, które formowały coś na kształt wiru rozpoczynającego się u podnóża gór smoczych i schodzącego w dół jak by chciało się połączyć z ziemią.
- Pieprzyć to ! mamy ważniejsze problemy na głowie, musimy opuścić miasto i udać się w kierunku doliny, mam tam przyjaciela, który z chęcią nas przyjmie – odpowiedział jego towarzysz.
- Ale..tam coś się dzieje nie dobrego, spó.. – nim zdążył wymówić resztę zdania, drugi krasnolud wziął go za fraki i wybiegli z miasta biegnąc przed siebie na północ.
Obaj wędrowali długimi godzinami, prześlizgując się między lasem pogrążonym w mroku a głód i zmęczenie coraz bardziej dawał się im we znaki. W końcu wycieńczeni dotarli pod znajomą chatę, która wyglądała raczej jak kamienna wieża z kilkoma małymi otworami, które zapewne spełniały funkcje „okien”.
- Uratowani.. – westchnął krasnolud poczym zapukał w ciężkie, metalowe drzwi.
Po kilku chwilach obaj ujrzeli na samym szczycie wieży starca ubranego w ciemną szatę z grubym dębowym kijem w dłoni. Starzec rzucił im podejrzliwe spojrzenie poczym wykrzyknął:
- Ty ?! ehh.. kolejni goście do kompletu… ilu jeszcze Was będzie ?!
- Otwieraj bom głodni i wycieńczeni..! – Odpowiedział mu krasnolud
Gdy wreszcie weszli do środka, faktycznie w środku było duże zgromadzenie, dało się wyczuć poruszenie:
- To już koniec.. apokalipsa się wypełnia…
- Bzdury ! Będziemy walczyć do końca !
- Cisza ! Musimy na spokojnie wszystko przemyśleć, jak działać i przeciwstawić się tym mocom.. – krzyknął gospodarz spotkania, który właściwie był wysoko postawionym magiem i spokojnie mógł odgrywać tutaj rolę przewodnika.
- W całej Sosarii otwierają się portale.., te kreatury niszczą wszystko na swojej drodze. Większość miast jest już zniszczona a niedługo otworzą się główne wrota nieopodal gór smoczych. Minoc zniszczone, Britannia zrównana z ziemią, Trinsic tak samo. Nigdy w swoim życiu nie widziałem czegoś takiego, ale chyba na naszych oczach wypełnia się przepowiednia o końcu tego kontynentu, przekazywana z pokolenia na pokolenia od tysięcy lat.. – Dodał.
- Ci dranie co stoją po ciemnej stronie pewnie są odpowiedzialni za to wszystko ! Ściągnęli ich tutaj i teraz zabijają razem z nimi..! – wykrzyknął Sangrattus, dumny pół elf w ciężkiej płytowej zbroi z adamantytu.
- Dorwać tych wszystkich sukinsynów !! – wtórował mu Yazen Gorrun, krasnolud o łapie cięższej niż kowadło.
- Spokojnie, spokojnie.., to nie mogą być nasi odwieczni wrogowie, odbyłem poufną rozmowę z jednym z nich. Zapewnił mnie że to nie oni ściągnęli „to” na nasze ziemie i oni też mają swoje problemy. Trzeba czym prędzej się zebrać i ruszyć w kierunku smoczych gór aby przeciwstawić się temu złu i nie dopuścić do otwarcia się głównych wrót ! Mam tylko nadzieję, że pozostała reszta społeczeństwa, która pozostała przy życiu zamierza postąpić tak samo, a teraz rozejść się, zwołać każdą żywą istotę i dokładnie za 5 dni wyruszamy ! Tak zarządzam !! – Wykrzyknął czarodziej poczym wyrzucił wszystkich z wieży i osiadł wyczerpany na swoim tronie..
Dokładnie po 5 dniach o świcie pod wieżą maga zaczęły się zbierać istoty o przeróżnych rasach, odcieniach skóry i wyglądzie. Wśród nich można było dostrzec niedobitki elfów, krasnoludów a przede wszystkim ludzi. O dziwo wszyscy zachowywali się wobec siebie solidarnie, pomagali sobie i wymieniali zdania na temat strasznych wydarzeń, które działy się na ich oczach. Wszak w tych trudnych czasach ważniejsze było wspólne dobro a nie podziały rasowe czy wyznaniowe.
Był i Rawinor Both – pół elf czarodziej razem z jego siostrą Adielą, byli i bracia Arttatus wraz ze wspomnianym Sangrattusem a także Seseriah, Ashantaniel, Darqs, Page, Morgrim, Illiana De Lothre, Boxi i wiele wiele innych istot. Po jakimś czasie można było już ich liczyć w setkach.
Mówiono o demonach i smokach nawiedzające miasta i miasteczka z całą swoją siłą i mocą. Czarodziej wyszedłwszy z wieży na widok tych wszystkich osób zrobił ogromne oczy ze zdziwienia i zaniemówił. Widząc to Sangrattus podszedł do niego poczym powiedział:
- No co..? Mieliśmy się zebrać a więc jesteśmy, to jak wyruszamy czy nie..?
- Tak... wyruszamy i niech bogowie mają nas w opiece.. – mruknął czarodziej.
Kilka chwil potem starzec zarządził wymarsz i cały kondukt wyruszył w nieznane, walczyć o swój byt lub nie byt, o ziemię na której się urodzili i na której mieli teraz zginąć..
Dni mijały a krajobraz wokół nich zmieniał się jak w kalejdoskopie, niekiedy widzieli przerażające rzeczy, popalone wioski, zmasakrowane ciała i kratery jak by po uderzeniach meteorytów. Co jakiś czas grupa zatrzymywała się na krótkie postoje aby odpocząć , uzupełnić zapasy i przede wszystkim zebrać myśli. Każdy starał się nie myśleć o nadchodzących wydarzeniach, o walce i śmierci. Wszak zawsze istniała jakaś iskierka nadzieji, że wszystko dobrze się skończy i każdy wspólnie odbuduje ten świat jaki zapamiętał sprzed katastrofy.
Z każdym dniem byli coraz bliżej celu a wkoło narastała złowroga cisza, zwiastująca to co nieuchronne. W końcu nie strudzeni wojownicy dotarli pod smocze góry i wbrew tego co oczekiwali ukazał się im obiecujący widok.. Wkoło było pełno białych namiotów z flagami.
Starzec ujrzawszy ten widok uśmiechnął się lekko i wykrzyknął:
- Paladyni ! Jest nadzieja !
Owszem byli to paladyni, którzy jako pierwsi dotarli pod smocze góry aby ostatnimi siłami spróbować odeprzeć atak. Wszystkich przyjęto z ogromną radością, ugoszczono jak swoich, podano napoje i żywność. Paladynom przewodził wielki mistrz Morgius La Glaive. Był to niestrudzony wojownik, który całe swoje życie spędził na walce ze złem i okrucieństwem. Zakon Paladynów był ostatnią deską ratunku dla świata. Połączywszy siły armia Morgiusa liczyła już kilka tysięcy jednak on sam wiedział, że jest to kropla w morzu jeżeli porównać to z siłami jakie nawiedziły Sosarie.
Z każdym dniem napięcie rosło. Wir który „zwisał” z nieba, był już niemal ogromny. Zdawał się być coraz bliżej obozu ocalałych aż w końcu, którejś nocy przy akompaniamencie błysków i grzmotów trwającej burzy przekroczył góry i znalazł się na wprost obozu. Przerażeni gapiowie widzieli jak tajemniczy wir, wzbijając tumany kurzu zasłania już całkowicie smocze góry.
Morgius obserwując to wszystko wiedział, że już czas..
- Szykować się !! – wykrzyknął do swoich oficerów.
Zaczęły się przygotowania, krzyki, wydawanie poleceń, każdy wiedział co ma robić. Przywdziewano zbroje, dobierano uzbrojenie. Niektórzy modlili się do swoich bogów.
W krótkim czasie cała armia stała już na nogach, gotowa do walki na śmierć i życie o swoją przyszłość.
Oficerowie ustawiali ostatnie szeregi, paladyni stali obok zwykłych ludzi, elfów czy krasnoludów.
W końcu nastała cisza, wszyscy wpatrywali się w ogromny wir, który jak by wiedząc co się dzieje zatrzymał się naprzeciwko naszych bohaterów. Nagle stało się coś niespodziewanego…
Na równinie nieopodal szeregów Morgiusa zaczęły się pojawiać małe portale, które z każdą sekundą zaczęły się powiększać. Stary czarodziej wiedział, że są to magiczne portale ale nie miał pojęcia co z nich zaraz wyjdzie więc wydał rozkaz swoim podwładnym aby byli w gotowości.
Wtem z portali zaczęli wychodzić starzy, dobrze znani wrogowie Morgiusowi i całej społeczności. Byli to mordercy, przeklęci nieumarli i inni którzy reprezentowali ciemną stronę. Gromada powiększała się z minuty na minutę aż po długiej chwili zrobiła się z tego pokazna armia złoczyńców.
Wśród tych istot można było dostrzec potężnego maga Salomona czy Armila D ’ravena, nie umarłych Radnera Gronda, Flaviusa, Elvena Syartiela oraz walecznego wojownika Akrosa . Było ich co nie miara.
W końcu z grupy dało się usłyszeć słowa.:
- Przez całe pokolenia walczyliśmy przeciwko sobie, szkodziliśmy, kradliśmy i niszczyliśmy wszystko co Wasze a Wy broniliście tego. Dzisiaj stajemy przed Wami nie jako przeciwnicy ale jako sojusznicy. Stajemy z Wami do walki o to co wspólne, o nasze życie i nasz wspólny świat, który dzielimy od lat.
Nas także nie ominęła ta katastrofa, wielu poległo ale wciąż jesteśmy zdolni do walki, więc pozwólcie, że dzisiaj razem wezmiemy sprawy w nasze ręce..
Morgius i cała reszta nie mogła wierzyć własnym uszom i oczom. Oto ich odwieczni wrogowie, stają się nagle ich towarzyszami broni. Szeregi paladynów powoli rozwarły się i wtem pomiędzy nich zaczęli wchodzić reprezentujący drugą „stronę”. Wyglądało to zgoła niesamowicie, każdy spoglądał na każdego, czekając aż jeden rzuci się na drugiego i całe te pospolite ruszenie zamieni się w jedną wielką masakrę. Ale tak się nie stało.., paladyni stali ramię w ramię ze swoimi dawnymi wrogami, mając do siebie respekt i zaufanie.
Nagle całe zdumienie minęło gdy wszystkimi wstrząsnął potężny huk a nad głowami zebranych zaczęły przelatywać dziesiątki tysięcy jak nie setki tysięcy istot o demonicznych pochodzeniu. Wszystkie wydawały przeraźliwe dzwięki, które wprawiały w przerażenie zebranych. Całe niebo było aż czarne od owych istot. Z tajemniczego wiru zaczął się powoli ukazywać zarys ogromnego portalu, który przewyższał największe świątynie tego świata.
- No to będzie zabawa…- mruknął Gromeq.
Latające stwory zeszły na ziemię otaczając portal i całe połacie ziemi tak, że odległość pomiędzy nimi a naszymi bohaterami wynosiła zaledwie kilkaset metrów.
Akros, który słynął z wybuchowości i tym razem nie wytrzymał, ustawił swój berdysz w pozycji bojowej i wykrzyknął:
- Pamiętajcie o co walczymy ! Pamiętajcie ! Do atakuuuuuu !!!
Wyleciał spoza szeregu wpadając w bitewny szał, wraz za nim ruszyło do boju kilkanaście tysięcy zebranych wojowników. Tumany kurzu wzbiły się w powietrze, łoskot zbroi i tętent koni słychać było wiele kilometrów dalej. Dzielni bohaterowie biegli naprzeciwko niewzruszonego tłumu setek tysięcy kreatur, wpatrujących się w tych „głupców”, którzy mieli jeszcze siły i ochotę do walki, którzy biegli by walczyć o to co swoje. W końcu i owe istoty wpadły w dziwny trans, rozdarły swoje paszcze, które uwydatniały ostre jak kolce kły, zatrzepotały skrzydłami i ruszyły z wielką szybkością na tłumy.
Wszystko stało się w ciągu ułamków sekund, obie armie starły się na stepach nieopodal smoczych gór. Ciała ocierały się o ciała, pierwsze ofiary zaczęły padać na ziemię.
Magowie nie nadążali leczyć rannych swoimi magicznymi zaklęciami, wściekły Branholm zaczął posyłać deszcze meteorytów w kierunku dalszych tłumów demonów:
- Kal Des Flam Ylem ! Kal Des Flam Ylem ! – Macie i żryjcie !!
- In Was Mani !
- In Was Mani ! – Rawinor wraz z Illianą leczyli kogo popadnie.
Pomimo ogromnych strat, rozjuszony tłum napierał coraz mocniej i powoli zbliżał się do portalu.
Eberhard wymachiwał swoim wielkim młotem bojowym co raz roztrzaskując łby napotkanych demonów lecz w końcu i jego dosięgły szpony.
Trantit wraz z Armilem próbowali przeć na przód lecz kreatury miały taką przewagę, że na miejsce jednego pojawiały się kolejne dwa. Po chwili Trantit ugiął się pod naporem demonów, które wręcz wskakiwały na jego plecy i rozszarpywały go na strzępy. Także poraniony i nie mający już sił Armil upadając na ziemię zdążył jeszcze spojrzeć na wymachiwującego berdyszem Akrosa, który bez helmu powrzaskiwał:
- aghrr sukinsyny ! no dalej, chcecie mnie ?! CHCECIE MNIE ?!
On także wkrótce zginął śmiercią tragiczną.
Stało się jasne, że to już koniec.., nieco dalej od wspomnianych wydarzeń Morgius bronił się wraz ze swoimi towarzyszami lecz z minuty na minutę ubywało ich. W końcu Morgius zorientował się, że nie ma już nikogo u swojego boku, nie ma już żadnego maga który mógłby go podleczyć. Był sam przeciwko około dziesięciu. Walczył dzielnie lecz i on poległ, upadając na ziemie zdążył jeszcze wbić swój miecz w ziemię. Podobnie skończyli bracia de Vare, którzy do końca walczyli razem ramię w ramię.
Niedobitki, które jakimś cudem przedostały się przez szeregi demonów, zaczęły biec w kierunku portalu. Większość z nich została zabita jeszcze nim dobiegli do wiru przez magiczne zaklęcia demonów unoszących się nad ich głowami. Tym kilku, którym udało się dobiec do mrocznych wrót nie mogli zrobić już nic. Stanęli naprzeciwko wiru, odwrócili się w kierunku goniących ich istot i wpatrywali się jak sekundy dzielą ich od śmierci. W tym samym czasie z portalu zaczęło wyłaniać się coś… lecz nie było dane im tego zobaczyć do końca. Skończyli jak reszta, walcząc do samego końca.
Świat, jaki został zapamiętany, przepadł w otchłań na zawsze, już nigdy nie będzie powrotu do tego co stare. Wszystkie wspomnienia wkrótce i tak odejdą w nie pamięć i nic z tego nie pozostanie.Wink

To by było na tyle, pisane dosyć na szybkiego więc przepraszam za ewentualne błędy. Cóż, ale właściwe po co to napisałem ? Chciałem w pewien sposób podziękować absolutnie wszystkim graczom (jak i ekipie) za wspólnie spędzone lata na cl4. Mogę śmiało powiedzieć, że „wychowałem” się na tym serwerze i żałuje, że już więcej tutaj nie zagram . Ekipa mogłaby chociaż jeszcze na parę minut postawić serwer, żebyśmy wszyscy ( całym serwerem) mogli strzelić sobie pamiątkową fotę !Wink Very Happy
To by było na tyle, dzięki jeszcze raz Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kros dnia Pią 17:19, 10 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
merqq



Dołączył: 17 Sty 2011
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Czw 22:07, 09 Lut 2012 Powrót do góry

O jeny... teraz to mi się dopiero zachciało grać!!! KROS :*

Jeśli chodzi o opowiadanko to myślę że jeśli taka wojna byłaby naprawdę kiedyś zaaranżowana na cl4 to wyglądałaby podobnie, tzn. wszyscy razem stanęlibyśmy w jednym szeregu broniąc naszego świata Smile

Nie wiem jak wy, ale ja nadal myślę czasami o cl jak natknę się gdzieś na ultimę i mi smutno że jest down Sad

RIP CL [*]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez merqq dnia Pią 1:05, 10 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Elven Syartiel



Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 94 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5

PostWysłany: Czw 22:27, 09 Lut 2012 Powrót do góry

Aż się łezka w oku kręci ! Smile

Akros przywołałeś strasznie piękne wspomnienia, ktoś kto to przeżył zapewne nigdy tego nie zapomni ! Smile

Ale zawsze można zorganizować jakiś zlocik i się wspólnie wszyscy najebać. Very Happy

Pozdrowionka Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)